Archiwum 20 grudnia 2007


ŚMIERĆ PANU JOGINOWI
Autor: ever_20
20 grudnia 2007, 17:57

byłam na jodze - facet mnie załamał kolejny raz. gadał o tym, że tylko źli ludzie maja nowotwory, bo dobrzy umieją panować nad swoim ciałem... WTF? moja babcia miała nowotwór, a była kochana i dobra. miałam ochotę wstać i wyjść, i powciskać mu jeszcze po drodze. aha, a potem mówił, że musimy ćwiczyć i rozwijać się, żeby później wiedzieć co robić jak się przytrafią takie nieszczęścia jak mąż alkoholik albo syn homoseksualista, bo będziemy musieli rozwiązać i usunąć jakoś te problemy. myślałam, że go trzasnę jego matą własną:/// może ja powinnam się usunąć w połowie w takim razie. jestem normalnie ZŁA. pewnie będę miała nowotwór niedługo. BLAH.

na wigilię przyjdzie ojciec... będę musiała to jakoś przeżyć:(( znowu powie: "wiesz, że jesteś moją ukochaną córeczką i zawsze nią będziesz". a ja będę miała ochotę odpowiedzieć: "tak, jestem twoją kochaną córeczką jak mnie widujesz raz na rok na gwiazdkę, a tak to masz nowego ukochanego synka, nową ukochaną żoneczkę i jej córeczkę, która jest też twoja ukochana ale pewnie bardziej skoro to z nią mieszkasz." oczywiście nie powiem tak. ale tylko dlatego, że nie zamierzam tracić na tego człowieka powietrza.

z miłych radosnych rzeczy na dziś... NIC. o, kupiłam sobie lakier do paznokci.

zanim pójdę na uczelnię...
Autor: ever_20
20 grudnia 2007, 10:07
nie chcę iść na tę cholerną jogę znowu:/// facet to SADYSTA. i ma obsesję na punkcie prokreacji, rodziny i ciąży. a może moje całe życie nie polega na tym, żeby mieć dzieciaka i mieć dobre mocne biodra żeby go urodzić? PFFF.